Tekst niesprawdzany
Budzę
się całkiem wypoczęta i odwracam głowę w stronę łóżka Vivian, ale jest ono
puste. Plecak dziewczyny też zdążył już zniknąć ze swojego stałego miejsca a to
może oznaczać tylko jedno. Zaspałam!
Zrywam
się z łóżka czego od razu żałuję, bo wszystko zaczyna mi wirować. Nawet nie
zaprzątam sobie głowy myślami o kacu, bo do lekcji zostało niecałe piętnaście
minut, czyli mogę pożegnać się zarówno z prysznicem, jak i śniadaniem.
Szybko
uwijam się w łazience i w samej bieliźnie wbiegam do pokoju, w poszukiwaniu
sensownie wyglądających ubrań. Narzucam pierwszą lepszą koszulkę z nadrukiem,
do tego luźne dżinsy i trampki i stwierdzam, że od biedy mogę się tak pokazać
przed ludźmi.
Wrzucam
potrzebne zeszyty do torby i po raz ostatni oglądam się w lustrze. Jak na
niespełna dziesięć minut pracy nad wyglądem i zaledwie cztery godziny snu,
wyglądam całkiem nieźle.
Zbiegam
po schodach i piętro niżej zauważam swoją przyjaciółkę, odwróconą do mnie
tyłem.
– Bu! –
Krzyczę łapiąc ją za żebra.
China
podskakuje wystraszona a telefon prawie wypada jej z ręki. Sięga do swojej torby
i wyjmuje z niej paczkę z waflami
ryżowymi, które przyjmuję bez słowa.
– Nie wiem, jak ty, ale Toby nie pamięta nic
z wczorajszej nocy. Tak się nawalił, że
chłopaki musieli odstawić go do domu. –
Mówi Murzynka, podkradając mi jednego wafla.
– Mnie
chyba nic nie jest. – Wzruszam ramionami
– Bo masz mocną głowę. – Stwierdza, kiedy skręcamy do klasy.
Zajmujemy
swoje ławki. Ja ostatnią od ściany, a ona tę przede mną. Nauczycielka historii
wchodzi do klasy a ja zasłaniając telefon piórnikiem, sprawdzam i odpisuję na
wiadomości, których trochę się nazbierało. China podsuwa mi zeszyt z zadaniem
domowym z matematyki, więc zajmuję się przepisywaniem.
– Z czego spisujesz? – Dociera do mnie pytanie z tyłu.
– Z matmy. Ale łatwe było. – Odpowiadam.
– Więc czemu sama nie zrobiłaś?
Nie
zaprzestając przepisywania, zastanawiam się przez chwilę, kto jest na tyle
głupi, żeby zadawać takie pytania. Przecież cała klasa wiedziała o domówce u
Migela. Dopiero po sekundzie dociera do mnie, że przecież siedzę ostatnia, a co
za tym idzie, za mną pewnie stoi nauczycielka.
Odwracam
się z najsłodszym uśmiechem, na jaki tylko mnie stać, bo wiem, że i tak mam
przekichane. Pani Simons najwyraźniej tego nie kupuje. Patrzy na mnie tylko,
zaciskając te wąskie usta i zwężając ślepia.
– Uczyłam się z historii? – Bardziej pytam niż stwierdzam.
– A to na jaki temat? – Interesuje się nauczycielka.
Rozglądam
się po klasie w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy. Widząc dwa słowa zapisane na
tablicy, odpowiadam szybko:
– Rewolucji Francuskiej.
Nauczycielka
zaczyna się śmiać, ale ja osobiście wydycham powietrze z ulgą. Przynajmniej
trafił mi się banalny temat.
– W takim razie chyba mamy chętną do odpowiedzi!
– Krzyczy starsza kobieta tak, aby
wszyscy w klasie usłyszeli.
Chcę
zaprotestować, ale zadowolona z siebie wskazuje mi ręką miejsce przy biurku, co
oznacza, że jednak mam odpowiadać przed klasą. Naprawdę nie mogę powstrzymać
się przed uśmiechem.
– No, to co nam powiesz o Rewolucji
Francuskiej? – Historyczka opiera się o
biurko i wpatruje we mnie wyczekująco.
– Chodzi o te hasła, że równość, wolność i...
– Wyliczam na palcach aż w końcu udaję,
że się zacinam. – Braterstwo! I braterstwo!
– Pstrykam palcami.
Obie
wiemy, że się zgrywam, bo cała ta sytuacja jest dla mnie komiczna. Ale pani
Simons wyraźnie stara się ośmieszyć mnie na oczach całej klasy, na co ja w
żadnym wypadku nie zamierzam jej pozwolić.
– Brawo, znasz słowa wypisane wielkimi literami
na początku działu! A teraz konkrety. –
Żąda ode mnie. – Wiesz, że
dopiero jutro jest wystawianie ocen i jedną jedynką mogę spowodować, że to twoje
rewelacyjne sześć zmieni się na całkiem niezłe pięć, prawda?
Patrzę,
jak odwraca się do mnie tyłem i swój ogromny, tłusty tyłek sadza na krześle
przy biurku. Patrzy w dziennik, jednocześnie bawiąc się długopisem.
– Ale tego pani nie zrobi. – Stwierdzam.
– A to niby czemu, skoro twoja wiedza jest
zerowa?
– Temu, że moja wiedza wykracza ponad program.
Dwa tygodnie temu przerabialiśmy Rewolucję Francuską na dodatkowych zajęciach z
historii i zostałam wylosowana do zrobienia referatu. Oddałam go pani i jestem
pewna, że wszystko było tak, jak trzeba. –
Mówię choć zdaję sobie sprawę, że dyskusja z tą kobietą to stąpanie po
cienkim lodzie. – Mogłabym tutaj ustać i
przez dwadzieścia minut o tym nadawać, ale zanudziłabym połowę klasy, a poza
tym przecież nie o to pani chodzi, prawda?
Powstrzymuje
się przed skrzyżowaniem rąk na piersi i dumnym uniesieniu podbródka.
Kobieta
zastyga z długopisem tuż nad dziennikiem i przez chwilę chyba myśli, co ma
dalej zrobić. W końcu odkłada pisak i zwraca się bardziej do klasy, niż do
mnie:
– Kiedyś myślałam, że nie może mi się trafić
nikt gorszy niż twój ojciec. Że jak uda mi się nie skrzywdzić go przez czas,
kiedy go uczyłam, to już nikt mi nie straszny. A teraz pojawiasz się ty, która
jesteś taka sama, a może i gorsza i powoli tracę cierpliwość i zaczynam wątpić,
czy nadaję się do wykonywania tego zawodu. –
Wzdycha, a w klasie rozlegają się coraz głośniejsze chichoty – A to, że
jesteś już zaznajomiona z tematem, który dziś omawiamy wcale nie oznacza, że
możesz nie słuchać. – Dorzuca na koniec,
wskazując ręką, żebym zajęła swoje miejsce.
Mijam
Chinę, która co chwilę parska śmiechem nawet, kiedy już siedzę w swojej ławce a
nauczycielka ponownie prowadzi lekcję. W końcu mam dość tego jej nabijania się
i czochram jej ciemne włosy, na co dziewczyna
zaczyna protestować.
Biologia
o dziwo mija nam bez żadnych niespodzianek, choć to może przez fakt, że jest
już prawie koniec roku. Nauczycielka zamiast prowadzić lekcje, puszcza nam
jakiś film na temat życia meduz ale nikt i tak specjalnie tego nie słucha.
Właściwie
to na kolejnych lekcjach też nic się nie dzieje, więc kiedy zaczyna się długa
przerwa, zadowolona idę do swojej szafki, żeby zabrać z niej kilka książek.
Jeszcze
zanim się odzywa, słyszę jego głośne kroki za mną. Łapie mnie za ramię i w
typowy dla siebie, dość brutalny sposób, odwraca tak, że stoję do niego
przodem.
– Nawet nie zaczynaj, bo chłopaki patrzą.
– Mówi do mnie bez żadnej czułości.
Cooper
przysuwa swoje usta do mojego ucha i pewnie z daleka wygląda to, jakbyśmy się
całowali. Nie robi na mnie wrażenie to, że zgrywa przede mną złego chłopca, bo
takich jest na pęczki. No i okropny z niego szpaner, co tylko potęguje moją
niechęć wobec jego osoby. Jakby chciał pochwalić się przed swoimi kolegami z
drużyny, że traktuje Isobell Parker jak swoją własność. Jeszcze czego.
– No i co z tego? Próbujesz nadrobić w ich
oczach za ostatnio przegrany mecz? –
Warczę, odsuwając go od siebie.
Wszyscy
wiedzą, jak Cooper się przejął tą przegraną. Nawet na wczorajszej imprezie na
której poza końcem roku szkolnego mieliśmy świętować ich zwycięstwo, wszyscy
nabijali się z tej porażki. Między innymi rzecz jasna ja, bo nie mogłabym
stracić takiej okazji.
– Bardzo śmieszne. Jakby ktoś pytał, to po
imprezie byłaś u mnie.
Parskam
śmiechem, bo naprawdę nie mogę się powstrzymać. Uroda chyba naprawdę nie idzie
w parze z inteligencją. Ja rzecz jasna jestem wyjątkiem.
– To, że robiłeś sobie dobrze patrząc na moje
zdjęcie, jeszcze nie znaczy, że spędziliśmy tę noc razem. – Mówię tak głośno, żeby usłyszeli to wszyscy
wokół nas.
Thomas
od razu zerka w stronę grupki jego kumpli, którzy wybuchają śmiechem, zresztą
nie jako jedyni. A ja mierzę się wzrokiem z szatynem, cynicznie się
uśmiechając. W rzeczywistości gotuje się we mnie i mam ochotę zacząć okładać go
na oczach wszystkich. Mimo wszystko jednak kolejna wizyta u dyrektora nie jest
moim marzeniem, więc miażdżę go tylko w myślach. Ale i tak jest to przyjemne.
– Jeszcze tego pożałujesz! – Ostrzega mnie Tom przez zaciśnięte zęby, po
czym się usuwa.
Patrzę
za nim i kręcę głową z niedowierzaniem. Idzie do swoich kolegów i chyba się na
mnie obraził. Ups...
– Nie czaję tego waszego związku... – Odzywa się za moimi plecami China.
– Może dlatego, że on istnieje tylko w
fantazjach Coopera? – Pytam i obie
zaczynamy się śmiać, przybijając sobie piątkę.
Uwielbiam
Chinę. Nie chciałam chodzić do szkoły w Agencji, bo miałam wrażenie, że ludzie
nie polubią córki Parkera. W końcu nasza rodzina była tą złą. A z Collins od
pierwszego dnia coś mnie połączyło. Uwielbiam jej dystans do siebie i to, że
wszystko potrafi obrócić w żart. Większość osób w naszej szkole to uważający
się za geniuszy aroganci, którzy myślą, że jak ich rodzice są odznaczanymi
agentami, to oni też będą nie wiadomo, kim. A China mimo wszystko taka nie
jest. Poza tym pomimo, że ma bzika na punkcie mody i wygody, to nie boi się
ubrudzić sobie rączek. A ja to bardzo cenię w ludziach.
Po
lekcjach idę do pokoju i stwierdzam, że muszę sobie zrobić zakupy. Nie chodzi
już o ubrania, bo z tym mogę się wstrzymać, ale chociażby o coś do jedzenia, bo
na samym stołówkowym żarciu długo człowiek nie pociągnie.
Otwieram
drzwi i widzę Vivian, która siedzi po turecku na swoim łóżku i czyta książkę.
Udaję, że nie zwracam uwagi na jej dziwny uśmiech i ukradkowe spojrzenia i
zajmuję się wyjmowaniem zeszytów z torby. Ale widzę, że aż ją nosi w jakimś
dziwnym rodzaju podniecenia, więc siadam przy biurku i patrzę na nią z
wyczekiwaniem.
– Co chcesz mi oznajmić, rudowłosy potworze?
– Pytam a ona niemal od razu odkłada
książkę, której chyba wcale nie czytała, tylko trzymała dla niepoznaki.
– Pamiętasz, jak ostatnio brałam udział w tym
konkursie z chemii? – Przypomina, niby z
czystej ciekawości.
– Ten, do którego zakuwałaś całymi nocami i
przez to nie pozwalałaś mi spać? –
Upewniam się.
– Dokładnie. –
Przyznaje. – Dzisiaj przyszły
wyniki.
Dziewczyna
podaje mi granatową teczkę a ja po chwili zawahania otwieram ją, żeby zobaczyć
wypisane imię i nazwisko Vivian a pod spodem informacje o zajęciu pierwszego
miejsca w stanowym konkursie z chemii.
Jestem
pod wrażeniem, bo mnie osobiście nigdy nie udałoby się dokonać czegoś
podobnego. Chemia to dla mnie najcięższy przedmiot, jaki tylko może być i gdyby
nie pomoc rudej, to nigdy nie udałoby mi się wyciągnąć czwórki na koniec.
– Gratuluję, mała! – Krzyczę z autentyczną dumą, jednocześnie
przytulając to kruche ciałko. –
Dzwoniłaś już do Nicholasa?
– Nie dzwoniłam, dopiero dostałam wyniki. Tak
bardzo mi kibicował, ale chyba powiem mu dopiero jutro. – Mówi uradowana. – Byłam najmłodszą uczestniczką, rozumiesz?
Ucieszyłabym się już z trzeciego miejsca, a nawet nie śniłam o pierwszym. W
ramach nagrody fundują mi trzytygodniowe warsztaty. Dopiero co przejrzałam
ulotkę a tam aż roi się od znanych nazwisk! –
Piszczy.
Naprawdę
to niezwykle rzadki widok, żeby ta drobna, zazwyczaj skryta osoba była aż tak
czymś zafascynowana. Pozwalam więc jej się wygadać choć w większości nie mam
zielonego pojęcia, o czym mówi.
Dopiero,
kiedy powoli się uspokaja, decyduję się zmienić temat na bardziej przyziemny.
– Masz może jakąś gotówkę?
– Ostatnie drobne wydałam na batonik w
automacie. A co z twoja kartą kredytową? –
Pyta, po raz kolejny gapiąc się na list z informacją o wygranej.
Mam
wrażenie, że zna go już na pamięć.
– To ty nic nie wiesz? Odcięli nam karty, bo
mieli jakieś tam ważniejsze wydatki. –
Burczę, bo nadal nie mogę w to uwierzyć.
– Co ty pleciesz? Wczoraj używałam jej do
zapłacenia za książki.
Patrzę
na nią z niedowierzaniem. Przypominam sobie swoją rozmowę z tatą. Z Kieranem
też o czymś plotkował.
Bez
namysłu wyciągam telefon i wybieram numer Keynesa. Odbiera po kilku sygnałach,
niezwykle zaspany. Pewnie jeszcze odsypia imprezę.
– O czym rozmawiałeś z moim tatą? – Pytam od razu.
– Isy? Co się stało? Czemu tak wcześnie
dzwonisz?
– Jest druga po południu, legacie! I odpowiadaj
mi! Co knujecie za moimi plecami? –
Warczę.
Cisza.
Słyszę odgłosy ziewania i przyrzekam, że gdyby nie dzieliło nas te kilka
kilometrów, to potraktowałabym go wiadrem zimnej wody.
– Nic nie knujemy. Isy, dopiero wstałem.
Naprawdę...
– Twoja karta kredytowa działa? – Przerywam mu.
– Tak, Isy...
–
Tylko tyle chciałam wiedzieć. – Kończę
naszą rozmowę, rozłączając się.
Uśmiecham
się i patrzę na telefon, a potem na niczego nieświadomą Vivian, która wpatruje
się we mnie wielkimi, zielonymi oczami, nerwowo okręcając kosmyk włosów na
palec.
Szybko
zgarniam z szafy mniejszą torbę i wrzucam do niej portfel wraz z telefonem i
wybiegam z pokoju, prosto do szkolnego bankomatu. Bez problemu przyjmuje moją
kartę i pokazuje czterocyfrową, aczkolwiek średnio zadowalającą sumę na koncie. No tak, mimo wszystko tata
już dawno nie zasilał mojego konta... A przydałoby się.
Ale nie myślę o tym. Wyciągam swój telefon i wyszukuję numer
Chiny. Mam też nadzieję, że Vivian nie zużyła całej energii na zachwycanie się
ta wygraną, bo czeka nas pracowite popołudnie, a może i wieczór. Waham się
przez chwilę, czy by nie zadzwonić do Kierana, bo ostatnio przypominał mi, że
jeśli wychodzę poza akademik, to mam mu się meldować, ale w końcu był taki
niewyspany, że sobie to daruję. Poza tym przecież to facet. Tylko zawadzałby na
naszym babskim wypadzie.
Jak pisałam wyżej, tekst niesprawdzany. Niektórzy pisali, że trochę się gubią, dlatego teraz póki co zostajemy przy Isobell. Wiem, że ten rozdział wydaje się takim zapychaczem, ale jest wstępem do bardzo ważnych wydarzeń. Prawdopodobnie jeszcze dziś do bohaterów dołączą China i Vivian. Za dwa tygodnie na 100% wstawię kolejny rozdział. U niektórych jestem strasznie do tyłu, ale pewnie dopiero za tydzień ogarnę wszystkie zaległości, dzisiaj jestem tylko przelotem.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie bohaterów albo coś wam się wydaje niejasne, to pytajcie tutaj albo w zakładce bohaterowie, postaram się odpowiedzieć :)
Pozdrawiam :*
Hejo kochanie! Tu będę Ja! Nie wiem kiedy, praca 0,0 niedługo egzamin i muszę zakuwać, w sumie to już powinnam parę tygodni temu, bo mam egza 20 któregoś xD haha brawo ja :D Także, ten. Czekaj :*
OdpowiedzUsuńhejo i jestem! Ufff :D
UsuńIsobel to niezła lala :D Cam powinien coś z tym zrobić, bo jak tak dalej pójdzie, jej przyszłość będzie niepewna... stoczy się, nie skończy szkoły. Oj oj, ale coś się dzieje :D
Ale zaczyna podejrzewać, że coś się dzieje... no i słusznie, bo ja również, tylko czekać, aż czarne chmury się pojawią.
Rudowłosy potwór :D rozbawiło mnie to xD hahha, ale trafne :D
dziś krótko kochanie, mam ostatnio ograniczony dostęp i czas. Także informuję w razie czego, że ze względu na pracę, będę pojawiać się z opóźnieniami <3 Kocham!
Więc czemu sama nie zrobiłaś? < o nie to jest takie typowe, że ja nawet nie wiem jak to skomentować. Ogólnie to chyba muszę przeprosić, bo prawdopodobnie nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Mądra przeczytałam, miałam wrócić, ale nie wróciłam. BRAWO JA! Bądź jednak pewna, że jestem na bieżąco!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Vivian! Typowy medyk zawsze Ci powie, że chemia to banał, więc tak będzie też i tym razem.
Isabell podejrzewa, że coś się kroi. Cóż, ja też. Tylko nie ogarniam zbytnio tego zamieszania z kartami, ale dzisiaj miałam dosyć ciężki dzień i mało co rozumiem XDD
L x
Hejka :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Cam powinien stanowczo wziąć się za wychowywanie Isobel, bo niezłe z niej ziółko. Nie rozumiem, czemu nie mogła po prostu odpowiedzieć nauczycielce, być może gdyby zaczęła się na ten temat rozwodzić nauczycielka po prostu by jej przerwała? Ale jej chłopak to naprawdę dupek i tutaj jej "wrodzona złośliwość" naprawdę się przydała - zasłużył sobie xD
Dla mnie chemia to też czarna magia, więc gratulacje dla Vivian!
Przypuszczam, że tym "wstępem" może być ta sprawa z kartami kredytowymi. Pamiętam, że Cam zablokował jej kartę, bo rzekomo mieli kłopoty finansowe, ale najwyraźniej nie o to mu chodziło. Być może w jakiś sposób chciał przez to chronić Isobel. Może w ten sposób mogliby ją namierzyć nieodpowiedni ludzie?
Do następnego!
Tak mi tylko wpadło w oko, że koleżanka wyżej radzi wziąć się za wychowanie Isobell, ale ja tam ją lubię. Wydaje mi się, że ona po prostu walczy o swoje. Jakoś żadne z jej zachowań mnie specjalnie nie zraziło. W ogóle, jak dla mnei to jeden z najciekawszych rozdziałów do tej pory. Oczywiście nic nie ujmuję pozostałym, ale ten bardzo mi się podobał, może dlatego, że lubię czytać o takim szkolnym życiu :D Ciekawa jestem co z tą kartą Isy! Nie pamiętam czy jej ojciec rzeczywiście ją jej zablokował, czy to jakaś grubsza sprawa :D
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie na nowy ;)
No cześć Żabciu! ;* Tęskniłaś? :D
OdpowiedzUsuńEj, przesuwam suwakiem i dochodzę do wniosku, że ten rozdział jest jakiś wyjątkowo krótki! ;O I wiesz co? Wcale się z tego powodu nie cieszę! Nazwałaś go zapychaczem? Elegancko, lubię takie! Poza tym w Twoim wykonaniu nawet zapychacz potrafi być mega ciekawy, więc to mnie w ogóle nie zniechęciło ;D
Widząc, że rozdział jest niesprawdzany, zwracałam uwagę na błędy, ale… nic nie wychwyciłam. Nie wiem czy dlatego, że skupiłam się na treści, czy dlatego, że ich nie było. Nie pomogę :<
Nie dostrzegałam tego wcześniej, ale rzeczywiście w opowiadaniu brakowało perspektywy kogoś młodszego. W końcu o trojaczkach wiemy już mnóstwo, z Evą byliśmy od samego początku, a ci poboczni bohaterowie, to po prostu poboczni bohaterowie. Ważni, ale nie zajmujący całej naszej uwagi. Isobell jest takim tchnieniem świeżości. A swoim zachowaniem non stop pokazuje jak bardzo jest podobna do Cama. Najlepsze jest to, że wcale nie musisz tego pisać dosłownie. To po prostu czuć z jej zachowania, sposobu bycia, przez odzywki. Czy ją lubię? Nie wiem. Jest spoko, ale trochę zbyt wyszczekana i cwana, jak na mój gust. Co nie zmienia faktu, że jako postać kreujesz ją bardzo ciekawie.
Nie zachowała się ładnie w stosunku do tej nauczycielki. Mogłaby okazać jej więcej szacunku, zamiast na siłę udowadniać, że nie ma nad nią kontroli. Natomiast rekcja na zachowanie Coopera mi się bardzo podobała. To jakiś kompletny burak. Nie rozumiem czemu Is nie powie mu w twarz, żeby się odwalił raz na zawsze.
Zaskoczyłaś mnie! Nie myślałam, że to kłamstwo odnośnie kart będzie miało jakieś rozwinięcie. I teraz zastanawiam się, czy Is będzie chciała dowiedzieć się czemu tata ją oszukał, czy zadowoli się po prostu faktem, że ma dostęp do kasy i reszta będzie nie ważna…
Jak zwykle czytało mi się świetnie, tylko żałuję, że było tak krótko:< Czekam na kolejny i ściskam Cię mocno! ;*
Nadrobiłam ostatnie dwa rozdziały i w zasadzie jestem z nich zadowolona. No cóż dzięki nim poznałam bliżej kolejne postacie. Na przykład Domein... Zaskoczyłaś mnie trochę tym jego malowaniem paznokci i ogólnie jego wyglądem, ale w sumie to pozytywnie. Lubię wyróżniających się bohaterów. Osobiście jestem ciekawa rozwiązania przez braci tej sprawy, a raczej zagadki według Xandera. Poza tym Domein ma uroczego chłopaka wcinającego pączki :D
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o Isobell - muszę przyznać, że intrygująca z niej postać. Dziewczyna jest dość wyszczekana, ale według mnie najważniejsze, że nie daje sobie w kasze dmuchać. Przyznaję, że podobała mi się ta scena z Cooperem. Ma za nią u mnie dziewczyna punkt. Poza tym ciekawie było zmienić perspektywę. Przeniesienie się do szkoły - nie spodziewałam się takiego wątku, ale przyznaję, że bardzo przyjemnie się go czytało. Tym bardziej śledząc losy Isobell :) Trochę wkurzająca była co prawda ta lekcja historii, ale za to już sama historia z kartami okazała się intrygująca...
Oczywiście czekam na ciąg dalszy. No i jestem ciekawa, z czyjej perspektywy przyjdzie mi tym razem czytać? Pozdrawiam! Życzę weny :)
Blogger zażartował sobie ze mnie i mi usunął komentarz... super... a już tyle miałam napisane T.T czemu to musi być takie irytujące? >.<
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że dobrze wykreowałaś charakterystyczną postać jaką jest Isobel, jednakże za Chiny jej nie polubię. Jest rozpieszczona, ma wysokie ego, wredna i myśli, że każdy powinien padać jej do stóp, nawet nauczycielka. A kobieta powinna wstawić jej pałę i uwagę za te pyskówki. Is w ogóle nie ma szacunku i nie obchodzą mnie jej dobre oceny, bo oceny to nie wszystko ani żaden wskaźnik charakteru. Gdybym miała w swoim otoczeniu taką osobę jak Is, to od razu by była na mojej czarnej liście osób, których chciałabym udusić gołymi rękoma, nawet za samo jej oddychanie, które by mnie wnerwiało. XD I życzę jej jak najgorzej. Niech w końcu ktoś przytępi jej charakterek i da porządnie w dupę (przepraszam). I bardzo dobrze, że jej karta została zablokowana!! Czekam na więcej takich zagrywek, by panna nauczyła się pokory, bo widać, że przewróciło jej się w główce.
Rozdział chyba dość krótki (?) i spokojny, więc nie mam nad czym więcej się wywodzić. Wybacz :(
Życzę weny i pozdrawiam! ^.^
Hejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że mi rozdział się podobał. Może nie działo się za dużo, bo bohaterów spotkały raczej zwyczajne sytuacje, ale mi się podobało :D
Hehe Cooper musi byś bardzo wkurzający. Podziwiam Isobel, że z nim wytrzymuje, serio! Skoro ona nie chce z nim być, to powinien to zrozumieć. A on jeszcze nakłania ją do kłamstwa dla dobra swojej reputacji, idiota.
Już lubię Chinę! Taka przyjaciółka to skarb :D
Hah, na szczęście ja mam, a raczej miałam (od września idę do nowej szkoły) świetną nauczycielkę od historii, dzięki której polubiłam historię. Pod koniec roku szkolnego również baaardzo nudziłam się na lekcjach. Chodziłam tam ze względu na to, że to były moje ostatnie dni w tamtej szkole :')
Hm... Ciekawe czemu zablokowali Isobel kartę... Może przez to, jak się zachowuje. Zobaczymy, czy może być też inny powód.
Czekam na nn. Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :*
Maggie
Nie nazwałabym go zapychaczem :) Ot taki zwykły rozdział. Nawet coś się wydarzyło, mało znaczącego ale zawsze coś - chodzi mi o kratę. Podobają mi się relacje między przyjaciółkami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Od biedy mogę się tak pokazać przed innymi ludźmi" - czy jakoś tak, ja tak ostatnio mówię codziennie. Niby nie piję, ale dopada mnie jakiś taki stan, że codziennie boli mnie głowa, zasypiam z tym bólem, budzę się z nim i dopiero po dwóch kawach i jakiś dwóch godzinach funkcjonowania, staję na nogi, ale ubrać i wyjść do pracy przecież muszę wcześniej, zanim się ożywię. No to też ubieram byleby było, nawet ostatnio dwie inne skarpetki założyłem, gdybym nie miał do tego spodenek do połowy łydek, to byłoby okay, bo i tak by nikt nie zauważył.
OdpowiedzUsuńCo do twojej bohaterki, to ja też nie lubię bachorów co nie umieją się zachować w miejscach, w których zachowywać się należy. To świadczy o nich, o ich kulturze. Twoja bohaterka nie ma jej za grosz, nie szanuje cudzego czasu. To że coś umie, to nie znaczy, że ma przeszkadzać innym. Jednak może jestem za stary i nie umiem się już wczuć w sytuacje, gdy sam byłem uczniem i łaziłem po klasie co 10 minut, choćby do kosza na śmieci, bo nie mogłem wysiedzieć.
Aczkolwiek bardzo podoba mi się jej perspektywa, jest taka realna, inna od pozostałych. Wczułaś się w wyszczekaną, nie reprezentującą sobą za dużo, bezczelną, niekulturalną gówniarę. Do tego wychodzi na to, że ma raczej dobre stopnie, ale nie wiem jaki to ma u niej sens. Lubi czuć się ponad wszystkimi, czy jest zwyczajnie zdolna?
No i temat karty. Małolaty płacą kartą tatusia, bo tatuś daje wszystko na tacy, zamiast wymagać od dziecka zaangażowania w zdobycie czegokolwiek samemu. ja rozumiem, że dzieciom trzeba pomóc, od czasu do czasu coś dać, bo w końcu od tego jest się rodzicem, ale jednak dziecko też powinno być nauczone szacunku do pieniądze, samodzielności, pracowitości, a kupowaniem wszystkiego gówniarzowi, to się tego nie wpoi, co akurat po twojej bohaterce widać i po tym jaka jest, brak jej pokory, obycia. Ja widzę tylko cwaniarę, która sama nic nie potrafi zdobyć i widać, że pieniążki tatusia zrobiły jej sieczkę z mózgu i poprzewracało jej się w dupce.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że Is śpi i mieszka w jakimś... akademiku czy cuś? O.O Pominęłam coś kurdę? O.O
OdpowiedzUsuńCholera no powinna tego typa kopnąć w jaja, rozwalić mu trzy razy nos, wyłamać 8 palców, wyrwać paznokcie i jeszcze pozbawić go jedynek. Co za koleś?! Ja rozumiem, bycie tym słynnym badboyem, ale jemu nawet udawanie nie wychodzi O.O Toż to szok! Albo jestem mega hot wszystkie na mnie lecą, albo jak jakaś nie leci to sam olewam, albo nie wiem... odsuwam się w kąt? No a on ewidentnie jak taki typowy chłopiec, gania za dziewczyną, aż nie wiem co? Myśli, że mu da? (wiem, wybacz, bywam wulgarna :C)
Ale na lekcji historii to mnie rozwaliła! Jejku jaka ona jest podobna do Cama XD Widać ten ojcowski mocny charakter przebijający się przez ten chromosom X który otrzymała po matce <; (kufa, znowu ten biolchem!) Ach ta niedobra rodzina Parkerów :D
Lubię Isi, bo jest takim czymś xD różniącym się od tego świata złej braterskiej trójki i tej reszty xd Co nie oznacza, że nie lubię o tamtych wydarzeniach czytać, bo lubię! Zawsze podobają mi się rozdziały z perspektywy faceta :D Niemniej jednak, taki zwykły dzień w szkole, typowe dla nastolatka odzywki to takie równie przyjemne rzeczy do czytania ;3
Jutro postaram się skomentować ostatni rozdział ;3
Pozdrawiam i ślę całuski :*
Zabij mnie, naprawdę. Przychodzę znowu tyle dni po czasie, że aż wstyd! W ogóle to zbieram się do zaczęcia czytania Twoich rozdziałów od nowa, bo przez tą bardzo lichą częstotliwość wchodzenia mam straszne luki i dużo szczegółów mi umyka. A przynajmniej tak mi się wydaje... Ale to pewnie w swoim czasie ;)
OdpowiedzUsuńW sumie dobrze, że koleżanki zaczęły tak naciskać na Isy, może to da jej do myślenia i postanowi coś ostatecznego w związku z tym Cooperem. Jeśli nie chce z nim być, to powinna mu to chyba dać tak jasno do zrozumienia, żeby się chłopak od niej odstosunkował. W końcu po co tkwić w jakiejś dziwnej i zametłanej relacji ;D
Czytając o tym akademiku utwierdziłam się w przekonaniu, że naprawdę muszę wrócić do poprzednich rozdziałów. Byłam przekonana, że oni wszyscy mieszkają razem i zaskoczyło mnie, że Cam zdecydował się umieścić Isy w akademiku. Nie było o tym wcześniej, czy naprawdę zapominam o tak istotnych sprawach? :D
Rozumiem złość Isy. Może czuć się teraz oszukiwana, lekceważona i pomijana. W końcu każdy z nas chciałby wiedzieć jak najwięcej o sprawach, które go dotyczą. A tutaj dochodzi jeszcze taki fakt, że Kieran jest dla niej naprawdę bliską osobą, która nigdy nic przed nią nie ukrywała, a teraz to się zmieniło. Także nie dziwię się, że chciała siłą wyciągnąć z Toby'ego informacje. I w sumie po przeczytaniu w jaki sposób to zrobiła, dochodzę do wniosku, że niełatwy z niej przeciwnik. Ta zdolność mieszania w ludzkich umysłach to naprawdę pomocny i niebezpieczny dar. Tym bardziej, że Isy jest jeszcze młoda, nieukształtowana i cholera wie, co może jej przyjść kiedyś do głowy.
No i przyszło! Ona jest albo bardzo głupiutka, albo bardzo żądna wrażeń skoro wyszła w nocy na zewnątrz, mimo iż doskonale wiedziała, że ktoś ją może śledzić i obserwować. Mam wrażenie, że ta "zabawa" wcale nie skończy się dla niej szczęśliwie i że dziewczyna ewidentnie igra z ogniem. Ale nie ukrywam, że bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział:D Też czułam dreszczyk emocji, gdy Isy zrozumiała, że to śledzenie wcale nie jest jedynie wytworem wyobraźni nadopiekuńczego ojczulka.
Nie mogę się doczekać, jak to się rozwinie! ;*
I nie zazdroszczę tylu perypetii z tym rozdziałem;/ Ale nie powinnaś być niezadowolona. Wcale nie był średni. Mnie się bardzo podobało! ;)
Pozdrawiam, ściskam i czekam na kolejny Kicia ;*