Przyciskam
czoło do zimnej ściany czekając, aż mój oddech się unormuje.
Czuję, jak cienka stróżka potu spływa po mojej skroni. Ale jestem
zbyt bliska wygranej, żeby teraz się poddać.
Zamykam oczy
i wyciszam się. Słyszę czyjś oddech i wiem, że za ścianą ktoś
jest. Staram się przypomnieć sobie, kogo jeszcze nie udało nam się
wyeliminować. Po chwili przypominam sobie o nim. Uśmiecham się do
siebie. To nie może być aż takie proste.
Odwracam się, starając się zachowywać cicho i rozglądam po ciemnym
pomieszczeniu, do którego jedynie przez małe okno z popękaną szybą wlewają się promienie słońca. Rozglądam się dookoła i wychylam
pilnując, żeby nie dać się zauważyć. Patrzę na spróchniałe
schody, pozbawione barierki, które prowadzą na górę. Pozornie mam
trudniejsze zadanie niż mój przeciwnik. Muszę przebiec cały
korytarz i jeszcze skręcić. On natomiast znajduje się w
opustoszałym pokoju naprzeciwko schodów i jedyne co musi zrobić,
to dwa kroki, oczywiście jeśli wcześniej go nie trafię. Ale to
zrobię. Ponieważ w przeciwieństwie do niego, ja jestem mutantem.
Ostrożnie
robię krok do przodu i przygotowuję się do startu. Mocniej ściskam
trzymaną w ręku broń. No dalej, Isobell. To dla ciebie pryszcz.
Słyszę w swojej głowie męski
głos, który dodaje mi otuchy. Na moje usta wpełza uśmiech
triumfu. Przedwczesny, ale jestem pewna swojej wygranej.
Wybiegam z pokoju i obracam się w stronę przeciwnika, zaczynając
ostrzał. Strzelam do niego, kiedy ten się wychyla i chociaż jego pocisk
również spotyka się z moją ręką, to ja jestem pierwsza. I w
przeciwieństwie do niego, trafiam aż trzy razy.
Nie zważając na brzydki kolor na moim czarnym stroju, biegiem
pokonuję spróchniałe schody. Trafiam na strych, gdzie na stole, w
pustej doniczce dostrzegam czarną flagę z białym paskiem pośrodku.
Dopadam do niej i uśmiecham się sama do siebie. Biegnę do okna i
wymachuję nią, wyglądając na zewnątrz.
Przed starym budynkiem stoi mój tata, cały umazany zieloną farbą.
Podobnie jak trzej pozostali mężczyźni, uśmiecha się do mnie z
dumą. Nadal szczerząc się, schodzę z gracją po schodach,
unosząc podbródek najwyżej, jak tylko mogę. Blondyn, którego
potraktowałam czerwoną farbą, siedzi oparty o brudną ścianę i
również się uśmiecha mimo, że przegrał. Podaję mu rękę.
Oboje schodzimy na dół i wychodzimy przed budynek.
- Powiedz mi Robercie, jak to jest zostać zastrzelonym przez siedemnastolatkę? - Pyta mój tata, klepiąc blondyna po plecach,
kiedy ten rozpina swój czarny kombinezon.
Również pozbywam się swojego, osłaniając się przed pięcioma
towarzyszącymi mi mężczyznami, otwartymi drzwiami samochodu.
Zasłaniają tylko dolną część mnie, więc szybko naciągam na
siebie czarną koszulkę na ramiączka. Potem zakładam wygodne
spodenki i wycieram twarz ręcznikiem, przysłuchując się rozmowie
mojego taty z wujkiem.
- Biorąc pod uwagę, że w przeciwieństwie do niej nie jestem
zmutowany genetycznie, to dobrze. Poza tym i tak utrzymałem się na
polu bitwy dłużej, niż ty. - Mówi wskazując palcem na tatę. Ten
otwiera usta i mruży gniewnie oczy, ale nic nie mówi.
- Obściskiwali się z Evą w trzecim garażu. Nawet nie próbowali
się bronić. - Wyjaśnia podążający do mnie z butelką wody
Kieran.
Jego białe zęby widocznie kontrastują z ciemną cerą i czarnymi
włosami. Jest bez koszulki, więc mogę podziwiać efekty jego
wielogodzinnego przesiadywania w siłowni. Traktuję Kierana jak
starszego brata. Był przy mnie w niewątpliwie najgorszych latach
mojego życia i nie raz nadstawiał za mnie karku, a warto nadmienić,
że przez moją skłonność do kłótni zdarzało się to często.
- Przynajmniej zginęlibyśmy razem. Czyż to nie romantyczne? - Pyta
rozmarzonym głosem mój tatuś, na co wszyscy obecni parskają
śmiechem.
- Tak, bardzo. - Mówię. Otwieram usta i łapię się dłonią za
gardło udając, że wymiotuję. Odkładam swoje rzeczy do bagażnika
i pomagam Toby'emu, czyli przyjacielowi Kierana, zapakować wszystko
do toreb. - Właściwie, to mnie już to nudzi. - Skarżę się,
patrząc na stojących obok, Roberta i tatę.
Patrzą na mnie z nieukrywanym zaciekawieniem, a ja wywracam oczami i
zwieszam ramiona.
Nie mam zamiaru tłumaczyć im po raz enty, że paintball był dla
mnie ciekawy, kiedy miałam lat trzynaście. Ale ile razy można
ganiać się z imitacją broni, po starych, opuszczonych
budynkach, strzelając do znajomych kolorowa farbą? Kilka razy dla
rozrywki na pewno, ale ja już nie czuję tej ekscytacji, co kiedyś.
Chcę czegoś więcej. I mój tata doskonale o tym wie. Bo toczę z
nim bitwę o to już od dawna.
- Jeśli znowu masz zamiar zacząć namawiać mnie, żebym zabierał
cię na większe akcje, to chyba znasz moje zdanie. - Jego głos jest
chłodniejszy niż jeszcze przed chwilą.
Patrzę w jego ciemnobrązowe, niemal czarne oczy i odwracam się na
pięcie. Idę do jego Land Rovera i trzaskam za sobą drzwiami w
ramach protestu. Zachowuję się jak rozwydrzona nastolatka. Ale nią
właśnie jestem. Przecież sam do tego doprowadził.
Widzę, jak Kieran wsiada za kierownicę swojego samochodu i
zarośniętą dróżką wyjeżdża z posesji. Uchylam szybę bo w
aucie jest niezwykle duszno. Nawet gdybym nie miała tak bardzo
wyczulonego słuchu, pewnie i tak mogłabym usłyszeć rozmowę wujka
Browna i taty.
- Ale Cameron, ja ciebie doskonale rozumiem. Nikt by nie chciał,
żeby jego córka podświadomie pragnęła zabijać. - Rozlega się
niewyraźny, lekko podniesiony głos Roberta.
Marszczę brwi bo zdaję sobie sprawę, że mówią o mnie.
Nieładnie. Nawet bardzo nieładnie. Ale czego innego mogłabym się
spodziewać? Nie tylko Eva jest powodem bezsennych nocy taty.
- Kiedy Nicholas potwierdził nasze przypuszczenia, że drugie
pokolenie mutantów nie przechodzi przemiany myślałem, że to nawet
lepiej. Ale to jeszcze bardziej utrudniło sprawę. I wiem, że mała
ma rację. Prędzej czy później trzeba będzie zapewnić jej
prawdziwą, krwawą zabawę...
- A ty nie możesz przeboleć tego, że twoja mała księżniczka
będzie miała pobrudzone rączki? - Monolog taty zostaje przerwany
przez Browna.
Przymykam oczy i zasuwam szybę. Twoja księżniczka będzie miała
pobrudzone rączki... Powtarzam w myślach. Pobrudzone krwią.
Dodaję. Doskonale wiem, o co im chodzi.
W latach czterdziestych ubiegłego wieku, w międzynarodowej tajnej
Agencji która miała na celu zwalczanie przestępczości, naukowcy
pracowali nad stworzeniem agenta idealnego. Silniejszego, szybszego,
z bardziej wyczulonymi zmysłami. Kogoś, z kim normalni, nawet
najlepiej wyszkoleni agenci nie mogliby się równać. Oczywiście
testy przeprowadzano na ludziach. W większości na przestępcach, mających do odsiedzenia dłuższe wyroki. Rzecz jasna to akurat było
wbrew prawu, ale chętnych było niewielu. W każdym bądź razie po
latach badań, które pochłonęły wiele czasu, pieniędzy, oraz
ludzkiego zdrowia, uznano eksperyment za
nieudany, gdyż substancja mająca czynić z ludzi
superszpiegów, w ostateczności nie zadziałała. A co z tymi,
którzy mimo prowadzonych na nich testów przeżyli, oraz nie
odnieśli żadnych obrażeń? Nic. Zostali odesłani tam, gdzie ich
miejsce.
Niedługo potem niejaka Lucinda Bell postanowiła opuścić
więzienie. Uciekła, a potem z małą pomocą, wydostała stamtąd
swoich czterech przyjaciół. Luke Hael'a, Izaaka Keynes'a, Olafa
Jankinsa oraz Marcusa Parkera. I tak się składa, że ten ostatni
jest moim dziadkiem.
W krótkim czasie Lucinda została najbardziej poszukiwaną osobą w
Stanach. To właśnie ludzie z Agencji mieli ją schwytać, jednak
nikomu się to nie udało. I chociaż ani na nią, ani na żadną
inną osobę, która wcześniej była poddawana testom, dana
substancja nie zadziałała, to silnie wpłynęła na dzieci, które
się potem rodziły. Te w wieku kilkunastu lat przechodziły bardzo
bolesne przemiany, podczas których traciły nad sobą kontrolę z
powodu pojawiających się wyostrzonych zmysłów. Początkowo nikt
nie wiedział, co się z nimi dzieje, więc także nie umiano im
pomóc. W końcowej fazie, kiedy przemiana teoretycznie już
dobiegała końca, mutantów ogarniała żądza mordu, która była
tak silna, że ustępowała dopiero, kiedy ktoś naprawdę zabił,
lub zrobił innej osobie poważną krzywdę. Poczuł na swoich
dłoniach krew.
Jednym z takich ludzi był Xander Parker, który przejął pałeczkę
po Lucindzie i krótko po swojej ucieczce z więzienia i rozpoczęciu
działalności przestępczej, został kolejnym powodem do zmartwień
w Agencji. To głównie przez niego i jego przyjaciół, którzy
zarządzali światem przestępczym w Kalifornii, Nevadzie i Nowym
Jorku, zapadła decyzja o pozbyciu się mutantów. Mięli zostać
złapani i zlikwidowani. Mnie próbowano zabić kiedy miałam
zaledwie cztery lata. Dlatego, że w przyszłości mogłam stanowić
zagrożenie. Na szczęście agentom się to nie udało i chociaż
później przeszłam przez piekło, to przynajmniej jestem żywa.
Dopiero cztery lata temu, kiedy dyrektorem w Agencji został Michael
Farell, rozpoczął on współpracę z Xanderem i jego ludźmi, w tym
także z moim ojcem. Mieli wspólny cel – dorwać Zacka Marshala –
psychopatę, który chciał sprawić sobie prywatną, małą armię
mutantów. To dzięki niemu ja i Kieran jeszcze żyjemy, ale również
przez niego moje dzieciństwo zamieniło się w istny koszmar.
Ponieważ nas porwał i więził razem z innymi dziećmi, żebyśmy
po przemianie stali się jego żołnierzami. Ale do niczego takiego
nie doszło, bo tata w porę się o tym dowiedział. Sam zabił
Marshala a ja ani trochę nie żałuję tego dupka. Potem Agencja
rozpoczęła współpracę z Parkerami i chyba tylko dzięki temu mój
tata nie siedzi w więzieniu, a ja jestem wychowywana przez niego, a
nie przez dziadka.
Mowa tu oczywiście o słynnym Cameronie Parkerze, jednym z dwóch
braci Xandera. Zdolności są dziedziczne, a ponieważ mój tata ma
dwóch braci bliźniaków i dzieli z nimi swoje umiejętności, ja potrafię nie tylko tak jak on wpływać na ludzkie umysły,
ale także podobnie jak Xander jestem silniejsza od przeciętnego,
dorosłego mężczyzny, oraz mam dużo lepszy słuch, co jest zasługą
Domeina. No i działam na trojaczki jak naturalny wzmacniacz
zdolności. Dzięki mnie są jeszcze lepsi.
A teraz cała trójka się stresuje, ponieważ nie przejdę
przemiany co oznacza, że nie wiedzą do końca, czego się po mnie
spodziewać. A ja z każdym miesiącem czuję się coraz bardziej tym
wszystkim znudzona. Potrzebuję emocji, podniesionej adrenaliny, tego
dreszczyku, a nie gry w paintball. Fakt, pozwalają mi uczestniczyć
w mniej niebezpiecznych akcjach, ale to nic w porównaniu z
ryzykowaniem życia, z udziałem w prawdziwej strzelaninie, czy
pościgu. Mój tata zdaje się tego w ogóle nie dostrzegać, chociaż
jeszcze kilka lat temu to była dla niego codzienność.
Nadal myśląc o tym, wymieniam kilka wiadomości z Evą, która
podobnie jak reszta, już wcześniej pojechała do domu. Za dwa
tygodnie ma egzaminy końcowe z wiedzy teoretycznej. Zaliczono jej
praktyczne za ostatnią misję. Nie wiem, czemu tak bardzo stresuje
się egzaminami. W końcu to testy wyboru!
Tata wsiada do samochodu i patrzy na mnie w lusterku wstecznym.
Doskonale wie, co myślę. I że nie mam ochoty na rozmowy. Jestem
jednak zmuszona się odezwać, kiedy odczytuję kolejną wiadomość
od jego dziewczyny.
- Eva pisze, że jutro jest jakieś ważne zebranie, na którym
musisz być. - Mruczę niewyraźnie, nawet na niego nie patrząc.
Uśmiecha się pod nosem i przyśpiesza, kiedy wyjeżdżamy na ulicę. Odwozimy Roberta do domu i jedziemy do akademika. W końcu jest niedziela wieczór, a przede
mną jeszcze ostatnie dwa tygodnie nauki. W ogóle nie uśmiecha mi
się wracać do szkoły, ale pocieszam się, że to już ostatnie
dni, kiedy muszę wcześnie wstawać. Potem przyjdzie czas na
beztroskie lenistwo.
Biorę torbę ze swoimi rzeczami z siedzenia obok i chcę już
wychodzić, kiedy tata mnie zatrzymuje:
- Nie bądź na mnie zła. - Mówi cicho. Wpatruje się w jakiś
punkt przed sobą. - Ja po prostu nie chcę, żeby coś ci się
stało.
Wydycham powietrze z głośnym świstem i patrzę na swoje paznokcie. Znowu się zaczyna.
-Wiem, że się martwisz. - Decyduję się w końcu odezwać.
Oblizuję wargi i stwierdzam, że nie warto drążyć tematu. To go
tylko rozdrażni. - Wpadniesz do mnie w tygodniu? - Pytam siląc się
na normalny ton.
Odwraca się i teraz doskonale widzę zmartwienie na jego twarzy,
które po chwili znika. Przejeżdża językiem po kolczyku w dolnej
wardze jak zawsze, kiedy się nad czymś zastanawia.
- A masz jakieś konkretne plany?
- Myślałam, że moglibyśmy wyskoczyć razem na jakiś film?
Ostatnio wyszedł nowy horror, podobno dobry. - Proponuję niby od
niechcenia i widzę, jak kąciki jego ust się unoszą. Nie ma mowy,
żeby się nie zgodził.
- Xander mnie przez to zabije. - Odzywa się w końcu, co ja rozumiem
jako zgodę. Daję mu szybkiego całusa w policzek i otwieram drzwi z
zamiarem wyjścia, ale on jeszcze mnie zatrzymuje. - Porozmawiam z
chłopakami na twój temat i może pomyślimy nad częstszym
angażowaniem cię w… Niektóre sprawy. - Kończy, ale widzę, że
przychodzi mu to z trudem. Nie mogę się jednak opanować i
uśmiecham radośnie.
- Wiedziałam! - Krzyczę i przytulam go do siebie. Nie ukrywam zadowolenia. Żegnam się szybko z tatą i wychodzę z samochodu.
Zarzucam torbę na ramię i macham ręką, kiedy odjeżdża.
Odwracam się i patrzę na wielki, oszklony budynek, bardziej
przypominający jakąś firmę, niż akademik i szkołę. Agencja nie
pożałowała pieniędzy na budowę nowej akademii, w której szkoli
się przyszłych jej pracowników. Ja niestety też muszę do niej
uczęszczać. Bo bardziej odpowiadałaby mi szkoła plastyczna, ale
wiem, że tam bym się nie odnalazła. Wśród zwykłych ludzi, nie
mających w ogóle związku z Agencją. No bo jak wytłumaczyłabym
znajomym, że mój ojciec to były gangster, który kilkakrotnie
uciekał z paki?
Wchodzę do środka i kieruję się w stronę windy, żeby dotrzeć
nią na trzecie piętro, gdzie znajduje się mój pokój. Otwieram
drzwi i mam ochotę od razu rzucić się do łóżka, jednak praca
domowa na jutro sama się nie zrobi. Rozglądam się po pokoju i
stwierdzam, że Vivian posprzątała. Nawet starła kurz z półki
wiszącej nad moim łóżkiem. To dobrze, ja nigdy nie mam do tego
głowy.
Wędruję do naszej łazienki gdzie również panuje porządek.
Biorąc prysznic słyszę, jak ktoś wchodzi do naszego pokoju, ale
na pewno nie jest to Vivian. Za wcześnie na nią.
Wychodzę owinięta jedynie w ręcznik i nie zwracam uwagi na
Thomasa, który siedzi na moim łóżku i niemal pożera mnie
wzrokiem.
- Jest impreza w środę. - Oznajmia, nie zawracając sobie głowy
banalnym Cześć, kochanie.
Wzruszam ramionami i po wyjęciu ubrań ponownie odwracam się w
stronę łazienki, ale ten wstaje i mnie zatrzymuje. Sięga ręką do
ręcznika żeby go zdjąć, ja jednak przytrzymuję materiał. Mierzę
się wzrokiem z szatynem. Jest dwa lata starszy i chyba myśli, że
przez to może sobie na wszystko pozwalać. A przecież już od
miesięcy próbuję go nauczyć, że dobieranie się do mnie źle się
kończy.
- Trzymaj łapy przy sobie, albo cię zahipnotyzuję i każę skoczyć
z okna. - Grożę, a moje oczy momentalnie z czekoladowych zmieniają
barwę na czarne. Doskonale o tym wiem. Zawsze tak się dzieje, kiedy
jestem zła.
Chłopak mnie puszcza, ale robi to z wyraźną niechęcią. Odwracam
się i po zrobieniu dwóch kroków już jestem w łazience. Zamykam
drzwi i przekręcam klucz w zamku. Ale wiem, że on nadal tam jest.
Ponownie rozsiada się na łóżku i czeka na mnie. Więc ociągam
się z powrotem jak najdłużej.
- Impreza jest u Migela i obiecałem mu, że będziemy. - Kontynuuje
na tyle głośno, żebym mogła go usłyszeć.
Wychodzę i patrzę na niego z drwiącym uśmiechem. Marszczy brwi a
ja po raz kolejny mam okazję się przekonać, że Thomas to
kompletny idiota. Ale jest najpopularniejszym sportowcem w szkole i
kilkukrotnym rekordzistą a ja... Ja jestem jedną z najlepszych
uczennic i jednocześnie najbardziej znanych, bo samo moje nazwisko
jest aż nazbyt rozpoznawalne. No i każdy chciałby widzieć mnie i
Coopera razem. Tyko, że ja nie mam najmniejszej ochoty na związki.
I mimo, że Thomas jest przystojny, to jakoś nie ciągnie mnie do
niego i nawet, kiedy jeszcze nie znałam go tak dobrze, nie chciałam jakichkolwiek bliższych kontaktów z nim.
- Skąd wiesz, że będę chciała na nią iść? - Pytam wyjmując z
torby kolejne ubrania i wkładając je do szafy stojącej w kącie.
Odpowiada mi przeciągły, kpiarski śmiech Coopera.
- Żartujesz sobie? Wszyscy tam będą! - Chłopak nie kryje
oburzenia, co jeszcze bardziej mnie rozśmiesza.
- Jest koniec roku, a ja mam jeszcze poprawę z łaciny i chemii. I referat z biologii na czwartek. Rób co chcesz, ale na
moją obecność tam nie licz. - Warczę patrząc wyzywająco w jego
piwne oczy.
Zaciska szczęki, przez co wybucham niekontrolowanym śmiechem. Chłopak łapie mnie za nadgarstek, boleśnie wbijając palce w skórę.
Zaciska szczęki, przez co wybucham niekontrolowanym śmiechem. Chłopak łapie mnie za nadgarstek, boleśnie wbijając palce w skórę.
- Nie wiem, czy nie zrozumiałaś, ale masz tam ze mną iść... -
Syczy przez zaciśnięte zęby. Nie śmieję się już głośno, ale
nie tracę dobrego nastroju.
Moja wolna ręka wędruje w stronę jego nosa i już po chwili
chłopak mnie puszcza, łapiąc się za obolałe miejsce. Odwracam go
do siebie przodem i chwytam za kołnierz bluzy, po czym popycham na ścianę. Mam metr siedemdziesiąt sześć a on jest tylko centymetr
wyższy, przez co bardzo łatwo sobie z nim radzę.
- Jak mnie jeszcze raz dotkniesz, to ci tak mordę obiję, że cię matka nie pozna, rozumiesz? - Pytam i tym razem nie żartuję.
Naprawdę mam ochotę troszkę pozmieniać na tej jego ślicznej
twarzyczce. - A teraz wypieprzaj stąd! - Puszczam go a ten ledwo
utrzymuje się na nogach. Krew cieknąca z nosa zaplamiła mu już
granatową bluzę, ale jest to tylko i wyłącznie jego wina.
Z satysfakcją patrzę, jak chłopak w pośpiechu się wycofuje i
zamyka za sobą drzwi. Przechylam szyję na bok, aż słyszę znajome
pstryknięcie i uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze wiszącym
na ścianie. Tatuś byłby ze mnie dumny. No może poza tym, że
spotykam się z kimś takim, jak Thomas. Nie lubi Coopera mimo że w
jego obecności chłopak zawsze zachowuje się tak, jak należy.
Wyjmuję książki i spoglądam na pracę domową z fizyki, którą
muszę odrobić. Biorę swój telefon i odczytuję wiadomość od
Migela w której informuje mnie o środowej imprezie. Pewnie, że
będę. Odpisuję mu i odrzucam komórkę na łóżko. W środę
impreza. Ale w niedzielny wieczór bliskie spotkanie z fizyką. To
niewątpliwie będzie ciężka noc...
Hej, hej! Przybywam do was z rozdziałem drugim. Wiem, że można było spodziewać się czegoś więcej, a sam rozdział może wydać się nudny, ale pewne sprawy trzeba trochę wyjaśnić, więc nie mogę od razu ruszyć z większą akcją, bo nikt nie będzie wiedział, o co chodzi. A właśnie! Mam nadzieję, że ta wzmianka o eksperymencie i o tym, dlaczego Eva w poprzednim rozdziale wspominała o tym, że jest kuloodporna i ma wyczulony słuch i węch, jest jasna? To będzie jeszcze wyjaśnione w następnym rozdziale, ale jakby ktoś miała jakieś pytanie, to piszcie! Postaram się odpowiedzieć :)
Mamy też trochę o Isobell, a to bardzo ważna postać w opowiadaniu. Może nawet ważniejsza, niż Eva.
Nie odpisywałam na wasze komentarze, bo pewnie i tak nikt by tego nie czytał, ale chciałabym wszystkim bardzo podziękować za opinie pod pierwszym rozdziałem :D U większości już byłam, a resztę blogów na pewno nadrobię jeszcze przed końcem sierpnia.
Do następnego! :3
Rozdział wcale nie nudny! Faktycznie bardziej wyjaśniający, ale nie nudny. Isy ciągnie do adrenaliny. Chyba brakuje jej dreszczyku emocji. ;D Chociaż zupełnie nie rozumiem dlaczego, bo przecież Thomas pewnie dostarcza jej go codziennie. Pięknie obiła mu mordeczkę! Należało mu się, a niech sobie nie myśli, że wszystko mu wolno.
OdpowiedzUsuńRozumiem Camerona. Chce dla córki jak najlepiej, chce ją chronić, a przede wszystkim chce, by jak najdłużej mogła się cieszyć swoim 'czystym' życiem. Bo kiedy zbrudzi sobie ręce to już nie będzie odwrotu. Ale córka wdała się w tatusia i wręcz nie może się doczekać, aż pozwolą jej się wykazać. Tylko, że rzucając się na głęboką wodę, niewiele osiągnie. W tym wypadku kompromis to najlepsze, co mogli zrobić.
Zastanawiam się, jaka jest relacja Evy i Isy? Wydaje mi się, że bardziej traktują się jak przyjaciółki, niżli jak rodzinę. XD Swoją drogą to musi być dziwne, mieć za (prawie) macochę dziewczynę, która jest niewiele starsza od niej. ;D
Wszystko pięknie, a ja czekam na kolejny! I dużo weny życzę!
Pozdrawiam i całuję! ;***
rozdział mega w ogóle nie jest nudny :) już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńHejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńRozdział nudny nie jest. Hehe. I mówi to osoba, która ma takie zdanie o swoich rozdziałach xD
Wiesz? Może i Thomas zachowywał się... źle w tym rozdziale, ale... Ja go lubię. Naprawdę! Czy ja zawsze muszę lubić takich bohaterów? xD
Haha! Dobrze, że oberwało mu się od Isy. Należało mu się ;)
Przepraszam, że krótko, ale mam jeszcze jeden blog do nadrobienia (:
Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo
Maggie
Rozdział nudny? żarty sobie stroisz? O.o
OdpowiedzUsuńIsy jest dobra xD silna babka :D
Widać ją ciągnie do złych rzeczy :D Ale w sumie podoba mi się to, zazwyczaj spotykam się z takimi bohaterkami grzecznymi ( sama jedną taką tworzę na jednym xD ) a tutaj w końcu coś innego :D adrenalina!
To dziwne uczucie, żeby macocha była prawie w takim samym wieku co ona O.o nie wiem, jakbym się zachowywała... hmmm :D No ale cóz... dobrze się dogadują i to DOBRZE! ;)
POTOPU WENY :***
Hej hej :* Dziś dzień po publikacji :D Nie jest źle :p
OdpowiedzUsuńW każdym razie byłam nieco smutna, gdyż przeczytałam, że jest to perspektywa Isobell. Byłam strasznie ciekawa co tam z Evą i jej chłopakiem :P
Przeżyłam lekki szook xd Jeśli dobrze zrozumiałam, facet Evy jest od niej starszy o 20 lat i ma córkę niewiele młodszą od partnerki. Kurde, z takim połączeniem się jeszcze nie spotkała :p Ciekawie :D
Ja też uważam, że Isobell jest jeszcze trochę za młoda na akcje z zabijaniem, no ale i tak podświadomość podpowiada mi, że weźmie udział w takim to mordowaniu :D
No nieźle! Testy na ludziach jak najbardziej mi się spodobały xd Poza tym wydaje mi się świetne to, że nie wszyscy z rodziny są tak jakby dobrzy xd Jeśli dobrze zrozumiałam, to dwóch stryjów i dziadek Issy są tymi złymi :D Fajna taka rodzinka :P I jak najbardziej spodobała mi się Issy.
,,No bo jak wytłumaczyłabym znajomym, że mój ojciec to były gangster, który kilkakrotnie uciekał z paki?"
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się śmiać jak głupia xd W sumie trudne miałaby zadanie :p
Nie polubiłam tego Thomasa i dobrze, że obiła mu twarz xd Issy zasługuje na kogoś lepszego :P
Pozdrawiam gorąco :* Życzę dużo weny i czekam na następny rozdział :D
Dużo postaci... zarzuciłaś czytelników taką ilością informacji, że... ja rozumiem, że to było potrzebne i konieczne, ale chyba wolałbym by tych rozdziałów wprowadzających było kilka i bym miał możliwość się dowiedzieć stopniowo o mutantach i poznawał rodzinkę także stopniowo. Szczerze to ledwie pokojarzyłem, że ta Eva z prologu to jest z ojcem tej Isobell z tej części. No ale jakoś wszystko ogarnąłem i czekam na perspektywę pana chłopaka i tatusia, wydaje mi się, że będzie jedną z ciekawszych. Czy ja dobrze skojarzyłem, że Isobell jest niedużo młodsza od Evy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
j-i-s.blogspot.com
Gdy był fragment o tym jak się zastanawiała jak miałaby wytłumaczyć znajomym ze szkoły, że jej ojciec jest gangsterem, to myślę, że gdyby sprawa miała miejsce w Polsce i byłaby to szkoła w nienajlepszej dzielnicy to dziewczyna takim wyznaniem zdobyłaby uznanie rówieśników i była niezwykle popularna na korytarzach szkolnych podczas trwania przerw. Młodzież po prostu ciągnie do złego.
OdpowiedzUsuńNie pogubiłam się w wyjaśnieniach i nie zanudziłam, a nawet mi się podobało, choć ciągle czekam na coś więcej, ale by było coś więcej to chyba najpierw muszę się zaznajomić z bohaterami i zacząć darzyć ich jakimiś odczuciami, niekoniecznie sympatią.
20 lat różnicy między Evą i tym jej co jego imienia nie pamiętam mnie nie dziwi, nawet nie szokuje, bo moja Melka też jest od Huberta dwadzieścia lat młodsza, a on nie jest żadnym mutantem, tak więc z doświadczenia i obserwacji wiem, że związki z taką różnicą wieku się zdarzają. Kiedyś moim ulubionym serialem był pewien hiszpański serial, który właściwie natchnął mnie na pierwsze moje opowiadanie - w serialu głównych bohaterów dzieliło 25 lat (ćwierć wieku, jedna czwarta setki).
Pozdrawiam i czekam na kolejny. Informuję też przy okazji, że dziś postaram się dodać dwunasty rozdział "Prawdziwej legendy", tak więc w najbliższym wolnym czasie, gdy będziesz miała ochotę serdecznie zapraszam.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Przepraszam za małe opóźnienie, ale w końcu udało mi się tutaj dostać. Rozdział wcale nie jest nudny, wręcz przeciwnie. Może długi i wyczerpujący, ale za to bardzo ciekawy. Rozumiem Isobell, wszystko po pewnym czasie może się znudzić. Nawet paintball (choć strzelanie kulkami z farbą bywa naprawdę odstresowujące), ale rozumiem też jej ojca. Wie, jak większy zastrzyk adrenaliny może na nią zadziałać i za wszelką cenę chce, by jego mała dziewczynka nie stała się bezwzględnym mordercą.
OdpowiedzUsuńJa z kolei uważam, że kilka krótszych rozdziałów zamiast tego w pełni nie oddałoby wszystkiego, co chciałaś przekazać. Opisałaś raz a dobrze powstanie Agencji i powód, dla których Isobell jest... no, tym, kim jest. A co do ojca gangstera to nikt wcale nie musi o tym wiedzieć, lecz prawda prędzej czy później na pewno wyjdzie na jaw. W tym świecie nie istnieją żadne tajemnice.
A co to 'adoratora' dziewczyny... już go nie łaska zahipnotyzować naprawdę? Same groźby nie wystarczą, bo taki typ człowieka nie rozumie pewnych rzeczy. Szykuje się impreza? I pięknie, czekam! <3
L x
Hejo.
OdpowiedzUsuńCałkowicie rozumiem Camerona. Jak każdy ojciec nie chciałby, żeby jego córka została zabójczynią, a poza tym takie misje są niebezpieczne, mogłoby coś jej się stać. Logiczne, że się martwi. Do tego dochodzi jeszcze praktyczna strona tej sprawy. Moim zdaniem Isobel jest stanowczo za młoda. No nie wiem, może jestem dziwna, ale dla mnie 16 lat to naprawdę mało (może dlatego, że jestem taka niedojrzała i wgl). Nie wystarczy tylko umiejętność trafienia kogoś kulką czy to z farby czy z naboju. Na takich misjach ważna jest jeszcze strona psychiczna, a tu Isobel się nie popisała. Samo to, jak zareagowała na odmowę. Izzy potrzebuje stalowych nerwów, trzeźwego myślenia, a tu po prostu strzela focha.
Thomas wydał mi się dupkiem, nie rozumiem, czemu Isobel "musi" z nim być. Powinna olać wszystkich i z nim zerwać skoro go nie lubi. Jeśli Cam jest jedną z tych osób, którzy lubią Toma, na pewno zrozumie, dlaczego jego córeczka z nim zerwała xD
Pozdrawiam!
Zgadzam się z Cameronem. Isobel jest jeszcze za młoda na takie rzeczy. To jasne że się martwi pracowanie w ten sposób nie jest bułką z masłem. Ryzykowne akcje, podejrzane typy, pościgi, strzelaniny... można wymieniać w nieskończoność, a wszystko to wiąże się z niebezpieczeństwem. Rozumiem, ze Izzy (może byc Izzy?) ma własne zapotrzebowania, ale wydaje mi się, że nie jest jeszcze gotowa. Taka trochę malolata ktora dużo chce, bo umie wiecej niż zwyczajni ludzie. Do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć. Myślę, że jeszcze jej trochę brakuje tym bardziej, że na odmowe od razu strzeliła focha. Takpostępują rozwydrzone nastolatki, a nie dojrzałe kobiety, gotowe podjąc to niebezpieczeństwo. Sory mała, ale musisz poczekać parę lat. Takie jest moje zdanie, ale sądząc po tym, że napisałaś, że Isobel będzie ważną postacią raczej nie bedzie czekała.
OdpowiedzUsuńThomas to dupek. Powinna go rzucić. To bez sensu być z kimś kogo się nie kocha tylko dlatego, że inni widzą ich razem. Tak trochę na pokaz... Ten koleś sprawia wrażenie okropnie nieogarniętego zboka. A mózg to on tam jakis posiada? Nie widze żadnych korzyści takiej relacji. Zdrugiej strony Izzy ładnie mu pokazała. To mi się podobało.
Pozdrawiam i życzę duuużo weny :*
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńPrzybywam trochę po czasie, bo reklamę jaką u mnie zostawiłaś przeczytałam już... dawno. Jednak dopiero teraz pozwoliłam sobie na trochę wolnego, tak więc jestem :)
Po pierwszym rozdziale widać, że to nie jest twoja pierwsza przygoda z pisaniem. Masz ciekawy styl, budujesz proste zdania, którymi manipulujesz odpowiednio aby zbudować napięcie. Nie ma co, po pierwszym akapicie tekst mną zawładnął i ciężko było mi przestać. ;) Eva wydaje się być charyzmatyczną, pewną siebie i silną kobietą. Wie co i jak, że się tak określę. Choć w rozdziale 1 fragment z Cameronem był krótki, to zdecydowanie uroczy. Jego zazdrość sprawiła, że się uśmiechnęłam pod nosem - a wcale faceta nie znam :D (tzn. jego i ich przeszłości)
Z kolei z tego rozdziału wywnioskowałam, że Isobell jest trochę humorzasta. ;) Jest nastolatką, to normalne :D Jednak jeśli chcę aby ojciec pozwolił jej na udział w groźniejszych misjach to musi mu pokazać, że jest wystarczająco dojrzała. Niech trochę opanuje swoje nerwy, a ojciec zwróci na nią uwagę.
Co do Thomasa, to po prostu go nie lubię. Pewny siebie dupek, który uważa, że jest pępkiem świata. Niech Isobell da sobie z nim spokój. Chociaż to jak go potraktowała daje mi nadzieję, że dziewczyna nie pozwoli sobie 'w kasze dmuchać'. ;D
Chętnie zostanę na stałe. :)
Pozdrawiam!
PS Niestety nie mam czasu aby przeczytać 'Pamiętnik' - jak rozumiem to pierwsza część. Jednak z chęcią zobaczyłabym to streszczenie, co pozwoli mi na 'rozpoznanie terenu'. Takie background check :D
Okey, początek mnie powalił, a potem, jak zdałam sobie sprawę, że to tylko paintball, to mnie zatkało. Ja myślałam, że ta dziewczyna jest w jakimś poważnym niebezpieczeństwie!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ten rozdział jest takim przybliżeniem, co działo się w poprzedniej części, tak? Rany, zaciekawiło mnie to i gdy będę miała trochę więcej czasu, to może nawet się za nią zabiorę. Mutanty, tak? Nie spodziewałam się tego, ale dlaczego by nie? Może być ciekawie.
Nie rozumiem, czemu Isobell jest z tym Thomasem. Odniosłam takie wrażenie, że nawet go nie lubi. A może tylko tak gra?
No nic, ciekam niecierpliwie na ciąg dalszy, bo naprawdę nie wiem, czego mogę się spodziewać :p
Pozdrawiam,
Naiada
Hej :) Jestem nareszcie jestem. Wiem, że tamten blog jeszcze nie skomentowany, ale kurde tak to jest ze mną. Czytam i nie jestem zalogowana. Ale sie poprawie i skomentuję. Może nie po kolei jak do tej pory tamte kilkanaście rozdziałów, ale się postaram. No ale dość o tamtym blogu, czas na tego świeżaka :) Kurde myślałam już, że będzie to jakaś inna, nowa historia, ale widzę,że nie. Na jedno się cieszę na jedno nie. Bo lubię tamtą historię i kontynuacja zapewne będzie równie ciekawa, jednak miałam nadzieję na coś całkiem nowego. Muszę więc nadrobić całkowicie do końca tamten blog, bo jednak mogę mieć niejasności. A więc oczekuj moich komków :) Tu jak i tam :D Ale będzie mi się plątać to wszystko, mam nadzieję,że niczego nie pokręcę :D
OdpowiedzUsuńPo komentarzach u góry widzę, że nie tylko ja dałam się wykiwać;D Też myślałam, że Isobell została wciągnięta w jakieś szemrane interesy bądź jest tajnym agentem czy kimś w tym stylu. Aż się zaczęłam zastanawiać kiedy to dziewczę tak wyrosło! Bylam w niezłym szoku, gdy się okazało, że te wszystkie emocje są związane tylko z grą w paintball, ale podobało mi się to;D Sądzę, że na prawdziwe strzelaniny przyjdzie jeszcze czas.
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się to, że w skrócie przedstawiłaś poprzednie wydarzenia. Nowi czytelnicy będą dzięki temu wiedzieć o co chodzi, a ja 'stara' odświeżyłam sobie pamięć. Nie to, żebym nie pamiętała, co się działo, nie! Ale przyjemnie mi się to czytało;)
Rozumiem zachowanie Isobell, ale rozumiem również Cama. Trudno powstrzymać zew krwi, o czym już się przekonałam z poprzedniej części, więc sądzę, że nie uda im się trzymać Isy z dala od tego wszystkiego. Ona prędzej czy później i tak postawi na swoim i raczej nie powinno to Cama dziwić.W końcu po kimś ma te szemrane geny;D No i widać, że charakterek odziedziczyła po tatusiu. Ten sam bunt! I ta sama chęć mordu xD
W sumie śmiać mi się chciało z jej rozmowy z Camem. Mam wrażenie, że wół nie pamięta jak cielęciem był. A może doskonale pamięta i chce bronić córkę przed swoimi błędami? W każdym razie widać, że ojcostwo sprawiło, że Cam wydoroślał, stał się odpowiedzialny. Zaczynam lubić takiego Cama! :D Ja lubić Cama... czaisz ten paradoks? W każdym razie choć bohaterowie ci sami to opowiadanie zbacza z tamtego klimatu i jestem bardzo ciekawa, co się będzie działo tym razem. Bo zmiany już są i to duże! :D I aż się boję pomyśleć, co ta Isobell będzie wyrabiać;D Podobno każde pokolenie jest gorsze ^^ ;D
Pozdrawiam! ;**
Jak Ty to zrobiłaś, że masz takie fajne, okrągłe menu po prawej stronie? Bo wiesz... Nie to, że chciałabym zgapić.
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy. Paintball? Serio? :D Tego to ja się po Tobie nie spodziewałam. Naprawdę liczyłam na krwawy pojedynek.
A Cam tak ewoluował. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do niego w ojcowskim, troskliwym wydaniu. Nie, żebym narzekała. Myślę podobnie jak Ruda i zaczynam go po prostu lubić.
Bardzo dobrze wykorzystałaś moment na opowieść o przeszłości. Nowi czytelnicy będą równie usatysfakcjonowani rozdziałem, co my. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Isobell to ciekawa postać. Już teraz wiem, że nie będę się z nią nudzić!
Pozdrawiam i do następnego. ;*
Mogę jasno stwierdzić, że chwyciłaś mnie w swoje sidła. Ta historia zapowiada się co najmniej genialnie. Już wiem, że będę chciała zapoznać się z kolejnym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńNie często zdarza mi się czytać kryminały, ale zaczynam odnosić wrażenie, że chyba muszę się zastanowić nad tym, czy nie powinnam tego zmienić. To, co tu przedstawiasz wciąga, intryguje i sprawia, że człowiek już zaczyna sobie wyobrażać tę historię w głowię. Pomysł z mutantami? Jak dla mnie perfekcyjny. Wszystko ze sobą współgra i tworzy niezłą mroczną otoczkę. Poza tym jeszcze ta Agencja i byli gangsterzy. Podoba mi się i tyle!
Isobell jest dosyć ciekawą postacią. Od razu widać, że lubi postawić na swoim i nie daje sobie w kasze dmuchać. Nieźle dała popalić temu Thomasowi. Najlepsze jest to, że jak się okazuje mimo wszystko ma w planach zjawienie się na tej imprezie. Cóż kobiety bywają nieprzewidywalne. Podoba mi się to, że nie kryje się ze swoją siłą i nie podporządkowuje się innym.
Historia zaczyna się wyśmienicie (tak wiem to stwierdzenie bardziej pasuje to kulinariów, ale co tam). Jestem ciekawa, co też masz zamiar w niej przedstawić. Wokół kogo i czego będzie skupiać się fabuła? Póki co poznałam jedynie zarys i wstępnie bohaterów, a przyznaję, że mam chętkę na więcej. Dlatego też czekam na ciąg dalszy. Poza tym życzę ogromnych pokładów weny. Pozdrawiam serdecznie! :)
Nudny rozdział? Jeśli to miał być taki suchar, był wyjątkowo suchy.
OdpowiedzUsuńSam początek nie kwalifikuje tego rozdziału do nudnych. Szczerze mówiąc, w pierwszej chwili myślałam, że Isobell jest na jakiejś misji, tak jak wcześniej Eva, a tu się okazuje, że to tylko paintball. Patrząc po komentarzach, nie tylko ja dałam się nabrać :D.
Zaskoczyłaś mnie także Cameronem. Po jego występie w poprzedniej notce byłam święcie przekonana, że jest w wieku Evy. Czytam ten rozdział i nagle się okazuje, że ma córkę, naszą kochaną Isobell. (Whaaaaaat?). Aż weszłam do zakładki bohaterowie, żeby to sprawdzić i co się okazuje? Cameron, lat 42, umawia się z dwa razy młodszą od siebie Evą, która równie dobrze też mogłaby być jego córką. Wow. Zaszokowałaś mnie :D.
Okej, po otrząsnięciu się z szoku stwierdzam, że Cameron, pomimo bycia gangsterem (choć jego dotychczasowe zachowanie tego nie potwierdza), jest naprawdę troskliwym ojcem. Nie dziwię mu się, że nie chce puścić Isobell na misję. Podzielam zdanie, że jest jeszcze na to za młoda.
Podoba mi się pomysł prowadzenia eksperymentów z ludzkimi genami w celu uzyskania agenta idealnego. Trochę takie skrzyżowanie Bonda z X-menami :D. Poza tym coraz częściej mówi się, że w przyszłości będziemi sami sobie tworzyć idealne, wymarzone dzieci, wybierając im dane cechy wyglądu, więc temat jak najbardziej na czasie.
Cóż mogę więcej napisać. Naprawdę podoba mi się to, co tutaj przedstawiasz. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
Wybacz, że tak późno, ale nie miałam Internetu :(
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że opisujesz Isobell. Byłam od zawsze ciekawa jej osoby i teraz mogę dowiedzieć się czegos więcej. Polubiłam ją. Potrafi zadbać sama o siebie, jest odważna i ciekawa wrażeń. Mam nadzieję, że nie wkręci się zbytnio w żądzę widoku krwi, bo w koncu jest jeszcze nastolatką. Niech ją trochę pobędzie! ;)
Haha, fajnie załatwiła thomasa! :D Niech sobie nie myśli za wiele!
Podoba mi się również relacja Cameron-Isobell. Są słodcy razem! Mam nadzieję, że ich wspólnych momentów będzie więcej!
Faktycznie, może w rozdziale nie ma wiele akcji, ale niewątpliwie takiego rozdziału było trzeba, by przypomnieć nam i opowiedzieć nowym czytelnikom tło, na jakim opiera się opowieść. I absolutnie nie było nudno! Nie potrafisz pisać nudnych rozdziałów! Jakbyś pisała długie opisy krajobrazów to rozumiem! :D
Pozdrawiam serdecznie kochana! :*
I jestem! Kurcze, kiedy zaczęłam czytać i widziałam, jak Isobell wykonuję jakąś akcję, już myślałam, że to jest jakaś ważna misja, że niby ona musi zrobić coś ważnego, coś zdobyć... a to tylko gra w paintball... przyznam, że dałam zrobić w konia...
OdpowiedzUsuńNie no, tym paintballem zaskoczyłaś mnie całkowicie!
Cameron zamienił się w kochającego tatusia? Hm... cóż, przyznam, że ich relacje są urocze, ale myślałam, że Cam będzie puszczał swoją córkę na pole bitwy, takie mocno krwawe. Tak to sobie wyobrażałam.
No i relacja Thomasa i Isobell - nie do opisania! Po prostu świetna :D Nie wątpię, że Cam będzie dumny z córki xD ?
Pozdrawiam!
Hey!
OdpowiedzUsuńJestem w końcu!
Na początek powiem, że znalazłam u Ciebie jedną drobną literówkę, bo chyba chodziło o "braci", a nie "barci" ;D i czasem mam wrażenie, że brakuje przecinków.
Co do rozdziału to fakt, był spokojny, ale zaintrygowałaś mnie. Trochę się na początku tej historii o więźniach i Agencji pogubiłam, ale i tak fajnie wymyślone. Pisałam już, że lubię takie klimaty? Jeszcze ta sprawa z mutantami. Wiesz ile ja się spotykałam z informacjami, że USA robili eksperymenty? Ulala... dla mnie to jest mega ciekawy temat i naprawdę cieszę się, że wykorzystałaś go w swoim opowiadaniu. Dzięki temu jest znacznie ciekawszy. Poniekąd chyba czytasz mi przez to w myślach XD
Co do głównej bohaterki... mam wrażenie czasem, że jest zbyt pewna siebie. Tak jak polubiłam ją w pierwszym rozdziale, tak teraz mam wątpliwości, jaka ona jest naprawdę i czy nie jest właśnie zbyt pewna siebie. A takich osób nie bardzo lubię, dlatego będę czekać na ciąg dalszy by przekonać się. W tej chwili mam mieszane uczucia. Z jednej strony - lubię twarde bohaterki, ale z drugiej strony coś mi mówi, że ona jest aż za bardzo taka och i ach XD przepraszam, tak tylko mówię. Takie mam odczucia. Co do Thomasa... tutaj wydaje mi się (bo tak był opisany przez Isobell), że to zwykły zazdrosny mięśniak, któremu zależy na reputacji, ładnej panience i wożeniu się XD fura, skóra i komóra oraz panienka XD ale on blondyn...raju... wiesz, że mam słabość do blondynów? Ech...zobaczymy jaki będzie w dalszych rozdziałach. Może go polubię, a może nie. Wszystko się okaże XD i mam przeczucie, że wykombinujesz by coś się działo na tej imprezie. Ja to wiem. Ja prawie jestem jak wróżbita Maciej XD albo i lepsza nawet!
Czekam na ciąg dalszy i życzę mnóstwo weny!
Pozdrawiam! :)
Heej! Przepraszam, ale dopiero dzisiaj zauważyłam, że komentowałaś moje początkowe rozdziały, a ja głupia tam nie zaglądałam...
OdpowiedzUsuńDobra, więc tak. Przejrzałam całego bloga, wszystkie zakładki i widzę, że jest to kontynuacja opowiadania, którego niestety nie czytałam. Od października zaczynam studia, więc nie wiem czy zdołam nadrobić rozdziały z poprzediej części, bo widziałam, że jest ich dużo, dlatego liczę na streszczenie, o którym wspomniałaś. Jestem ciekawa co tam się działo.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie zakładka "Bohaterowie". Cieszę się, że nie ma tam postaci, które są spotykane w większości opowiadań, a osoby, które wybrałaś, osobiście bardzo lubię.
No i najważniejsze - fabuła. Nie czytałam chyba żadnego opowiadania, podobnego do Twojego. Nie dlatego, że nie lubię, ale chyba nie znalazłam takiego, któro by mnie jakoś bardziej zainteresowało. Dla mnie, jako osoby, która nie zna poprzedniej części, te dwa pierwsze rozdziały, zawierają mnóstwo informacji. Nie będę pisać analizy każdego z bohaterów, bo podejrzewam, ze dopiero gdy drugi raz przeczytam te rozdziały, to ogarnę całość xd Zawsze miałam problem z zapamiętywaniem poszczególnych cech bohaterów i odróżnianiem ich. Ten ból, kiedy przeczytałaś całą lekturę, a później dostawałaś 2, bo pomyliłaś nazwiska :( Taka dygresja xd
Tak więc, czekam na kolejny rodział, bo opowiadanie bardzo różni się od tych, które czytam, a ja lubię odmienność. Bardzo bym chciała nadrobić tamtą część i zamierzam spróbować, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie :)
Dziękuję bardzo za komentarze u mnie!
Pozdrawiam, xx
Witaj ponownie Sekretna. :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że szablon jest niezwykły :) Ma w sobie coś mrocznego i tajemniczego. Rozdział drugi..jest inny niż poprzedni, lecz również przypadł mi do gustu. A więc Isobell ma trening, dzień ćwiczeń. Isobell jest siostrą Eve? Trochę się pogubiłam w tym, ale nie martw się. Ogarnę to. :) Ah...czytało mi się niezwykle lekko, a co więcej przepięknie piszesz opisy. Powinnam się od Ciebie uczyć!
Zapraszam serdecznie,
http://kobieta-pisze-opowiadania.blogspot.com/
Hej, kochana :*
OdpowiedzUsuńWybacz mi długą nieobecność - byłam zmuszona zrobić sobie przerwę od tego całego blogowego świata, by uporządkować mój własny.
Wracając jednak do rozdziału. Muszę przyznać, że początkowo byłam nieźle zdezorientowana. Dopiero co było o Evie, a teraz pojawia się jakaś Isobell - o co chodzi? Nie wiedziałam bowiem, że Cam mam córkę. Podoba mi się jednak to, że wszystko tak jasno wytłumaczyłaś. Nie czytałam pierwszej części ( mam to jednak zamiar zrobić w chwili wolnego czasu ) i cieszę się, że przedstawiłaś najważniejsze wydarzenia w skrócie, dzięki czemu nie pogubię się we wszystkim.
Podoba mi się Isobell. Jest twarda i niezależna, a dodatkowo umie walczyć o siebie. Po prostu taki mały diabełek ukryty w ciałku aniołka :P Nie wydaje mi się jednak, by ojcu nie uda jej się trzymać z daleka od wszystkiego. To całe łaknienie krwi, będzie naprawdę trudne do powstrzymania i nie wiem co musiałabyś wymyślić, by Isy pozostała czysta - z chęcią się jednak dowiem !
Trzeci rozdział postaram się skomentować jeszcze dzisiaj wieczorem lub jutro rano - zależy o której wrócę do domu :*
Ściskam ! :**
Ach, więc Isobell jest mutantem? O kurczę, przyznam, ze muszę przetrawić tą wiadomość, sporo było informacji w tym rozdziale i dużo bohaterów, mam nadzieję, ze uda mi się to wszystko spamiętać. Przyznam, ze na poczatku trochę się zamotałam, byłam pewna, ze ciągle mówi Eva i tak się zdziwiłam kiedy nagle padło stwierdzenie, ze Cameron jest jej ojcem, pomyślałam jakim cudem, przecież w poprzednim rozdziale... ooo i dopiero się kapnęłam, ze mowa tu o kimś innym. Głupia ja :)
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie zachowanie Camerona, jest w końcu jej ojcem i chce zrobić wszystko zeby trzymać ją z dala od niebezpieczeństwa, ale, mimo że nie jestem ekspertem w dziedzinie mutantów, coś mi mówi, ze będzie to bardzo trudne, w końcu z żądzą krwi nie sposób dyskutować.
Thomas jakoś nie przypadł mi do gustu, taki cwaniaczek, że niby co to nie on, nie lubię takich kolesi. Zobaczymy co będzie potem.
mewa!
Dobry wieczór. :)
OdpowiedzUsuńPoczątek był (brakuje mi to odpowiedniego słowa, aby wrazić moje wrażenia, gdyż samo ''piękny'' to znacznie za mało) nieziemski! Pomysł z grą w Paintball'a był iście genialny i znakomicie ukazał nadprzyrodzone zdolności mutantów, no i oczywiście Isobell, która z tym rozdziałem stała się moją ulubioną postacią. Cameron jest nadopiekuńczy i w końcu powinien się poddać, bo wrodzonej fascynacji mordowaniem nie da się, ot tak, przezwyciężyć i wyzbyć z umysłu. Coś czuję, że wiele się jeszcze wydarzy, a prowadzeni żądzą mordu mutanci przejdą na drugą stronę lustra i na nowo staną po stronie zła. W końcu sam tytuł wiele mówi; "Uwięzieni w przeszłości". Opisując to z perspektywy Isobell doskonale udało Ci się wyjaśnić, skąd u obu dziewczyn wzięły się nadprzyrodzone umiejętności. Ogromnie się cieszę, że w historię został wpleciony delikatny wątek science - fiction, gdyż daje on ogromne pole popisu w pisaniu. Wracając do tej części; mam wrażenie, że ta impreza nie będzie zwykłą potańcówką, a wydarzy się na niej coś, co całkowicie zmieni bieg wydarzeń. Dlatego też lecę do następnej części.
Pozdrawiam i życzę weny, Shinigami.
Okej, teraz jeszcze większy mętlik mam we łbie xD Powoli zaczynam ogarniać całą tą sytuację, ale niewiele mogę zrozumieć. Jakoś tak... Dobra, po czasie samo się ułoży xD
OdpowiedzUsuńIso jest córką Evy, da? Tyle ogarnęłam. W sumie ciekawie wyszło z tym paintballem, ale szkoda, że to żadna poważna misja, jakie lubię :D I to nie będzie sama akcja, ale jeszcze mutanty? Coś, co ja lubię, i to poważnie :D Chociaż ciężko będzie mi się przyzwyczaić do narracji z perspektywy kilku osób, to jakoś sobie dam radę, może XD
Fajna była też ta rozmowa z córką i ojcem, takie kuuurde, niepoważne, ale fajne XD No bo 17 latka i misje mordercze? XD Już nie mogę się doczekać :D
Szkoda, że zrobiłaś z niej tą typową pannę popularną, no ale, przynajmniej wygoniła tego dupka porządnie z domu, a nie była w nim jakoś ślepo zakochana xD W sumie to nie ogarniam, co się między nimi wydarzyło nawet. Najpierw spoko, odmówiła, a potem on jej rozkazał, ona sie postawiła.... Był agresywny i go wypieprzyła, lol xD Po co ona z nim jest w ogóle? :D Przynajmniej jest śmiesznie, jak dla mnie :p